Starcie z 2.09.19 r. pomiędzy siłami Niemieckimi a Sowieckimi w scenariuszu Free for All - format LW 100 pkt, w ramach III edycji Warszawskiej Ligi Flames of War.
Zacznę od tego, że moją rozpiskę stworzyłem trochę na "MacGyvera", czyli wziąłem wszytko, co miałem pod ręka - tj. fińskie PzIVJ z Wojny Lapońskiej i niemieckie siły DAK na MW i spróbowałem wyczarować coś z tego - stanęło na kompanii Pz III i IV, wspieranej przez pluton grenadierów, 2 88ki, 2 Ferdynandy i samolot. Wolałem jednak to niż granie Sowietów na Sowietów - a tylko taką armią dysponował mój Przeciwnik, który zagrał batalionem zaprawionych w boju (Hero) T-34.
Ponieważ obaj wybraliśmy atak, rzut na scenariusz zdecydował o Free for All.
Początkowe ustawienie pokazuje poniższe zdjęcie
Rzut na inicjatywę wygrali Sowieci i ruszyli do przodu, szczególnie na mojej lewej flance. Były to dwie kompanię T-34, HQ i kompania Churchilli.
Jednak kumulację dostrzegł lotnik niemiecki, który przyleciał już w mojej pierwszej turze i przeprowadził atak (bombami). Efekt bombardowania Stukasów to jeden zniszczony T-34, jeden Churchill (doceńmy tu ich barwy wojenne ;) ) i jedna wystraszona załoga z T-34.
Kolejne tury przyniosły niewiele manewrów, ale wiele zmian na niemieckiej lewej flance. W wyniku nawały artyleryjskiej od ognia haubic 122 mm ginie niemieckie działo 88 mm. Drugie jednak dzielnie walczy do przedostatniej rundy. Od ostrzału T-34/85 ginie też w końcu cały pluton PzIII/IV oraz PzIII z HQ. Jednak głównodowodzący trzyma się dzielnie, pilnując znacznika celu misji razem z FlaKiem. Ponieważ na prawej flance mniej się dzieje - jedynie wymiana ognia między 3 schowanymi w lesie PzIV a 8 radzieckimi OT-34, pluton 3 PzIII postanawia wspomóc lewą flankę i forsuje rzekę.
Niemcy oczywiście też nie próżnują. 88ka rozprawia się z kolejnym Churchillem, a PzIV i Ju-87 niszczą wszystkie T-34 na tej flance poza ostatnim - głównodowodzącym.
Churchille nie chcą zaspać gruszek w popiele i jadą w celu znacznika misji. Jednak broniące go działo 88mm i PzIV są na tyle silnym straszakiem, że lend-leasowe czołgi jedynie chowają się za wzgórzem, razem ze swoim HQ. Sytuację tę wykorzystują ponownie Ju-87, których nalot zniszczył ostatniego w tej części stołu T-34 i wystraszył załogę jednego Churchilla. Pluton PzIII chowa się za lasem przed ostrzałem T-34 z prawej flanki, zbliżając się też do celu misji na sowieckiej połowie pola bitwy.
Na prawej flance spokojnie. Jeden PzIV z wystraszoną załogą (przez całą grę zapomniałem o zasadzie Protected Ammo, więc liczne 3 na powrót załogi uznawałem za niezdane testy - tak to jest, gdy gra się armią zebraną na szybko i nieograną ;) ), kilka zniszczonych OT-34, jedna zniszczona przez Ferdynanda haubica 122 mm. Ferdynandy manewrują, by dostać Churchille przed swoje lufy.
Pluton grenadieriów siedzi na znaczniku celu misji i się opala. I nie będzie robił już nic więcej przez całą grę.
Gdy PzIII zniknęły z oczu T-34 skupiły się na PzIV, skutecznie niszcząc je (rzut 666) kosztem tylko jednego T-34/76. Na zdjęciu widać też Ferdynandy czające na się na Churchille.
Na lewej flance znów intensywnie. Churchille skutecznie ostrzelały PzIII, niszcząc jeden czołg. Pozostałe dwa oddalają się w kierunku znacznika celu. Żeby go ratować, ruszają tam sowieckie drużyny moździerzy. PzIII otwierają do nich ogień z karabinów maszynowych, ale trafiają tylko 3 razy i wszystko zostaje wybronione. W pościg za nimi ruszają Churchille, wjeżdżając na górkę.
Popis Churchilli na górce doceniają Ferdynandy, ustawiając się odpowiednio i otwierając ogień. Razem z PzIV z niemieckiego HQ (88ka niestety nie wytrzymuje presji i ucieka, rzucając na morale 1 z przerzutem - za dowódcę - na 2), niszczą oba ciężkie czołgi sowieckie.
W tej same turze pluton PzIII najpierw niszczy ostrzałem jeden moździerz, a następnie rozjeżdża dwie pozostałe, które uciekają w popłochu. Znacznik celu zajęty, koniec bitwy. Wynik 6:3 dla Niemców.
Dziękuję Marcinowi za bardzo sympatyczną grę w miłej atmosferze, choć na samym końcu było naprawdę BARDZO nerwowo, bo każdy rzut kością mógł przesądzić o zwycięstwie jednej bądź drugiej strony. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz spotkamy się przy stole :)